Do Piotrkowa dotarła grupa 30 uchodźców. Matki z dziećmi zamieszkały w "Budowlance"

kafel_uchodzcy
UM Piotrków Trybunalski

Pierwszych 30 uchodźców z Ukrainy zostało w minioną środę, 6 kwietnia zakwaterowanych w Zespole Szkół Ponadpodstawowych i Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych nr 3. Samorząd Piotrkowa Trybunalskiego miasto przygotowało miejsca noclegowe dla osób szukających schronienia w naszym kraju, teraz tymczasowy dom znalazło tam 30 uchodźców.

- Są to kobiety i dzieci, które dotychczas przebywały w centrum PTAK. Przyjęliśmy 11 kobiet i 19 dzieci. Chcemy im stworzyć jak najlepsze warunki. Myślę, że przygotowane przez nas miejsca są na dobrym, przyzwoitym poziomie. Zwłaszcza że tutaj w grę wchodzą małe dzieci, dlatego te szczególne warunki są potrzebne - mówił po przywitaniu uchodźców w bursie prezydent, Krzysztof Chojniak.

Prezydent zaznaczył też, że miasto jest w stałym kontakcie ze służbami wojewody łódzkiego, gdyż wszystkie decyzje podejmowanie są w porozumieniu z wojewodą.

- Po pierwsze, to Centrum Zarządzania Kryzysowego w Łodzi zarządza lokowaniem uchodźców na terenie naszego województwa. Po drugie, wojewoda przekazuje środki finansowe na ich utrzymanie - dodaje prezydent Chojniak.

Jak informuje Edyta Wiernicka, dyrektor "Budowlanki", kobiety z małymi dziećmi trafiły do pojedynczych pokoi z łazienkami. -

Przy maluchach jest więcej rozmaitych czynności, szczególnie tych higienicznych. Ponadto mamy mają zapewnioną większą intymność. Te nieco starsze dzieci ze swoimi mamami trafiły do świetlicy. Po wypakowaniu bagaży w pokojach swoimi przeżyciami podzieliły się dwie mamy z Mikołajewa, z południa Ukrainy.

- Droga była bardzo długa, zanim dotarliśmy tutaj do Piotrkowa. Najpierw trafiliśmy na dużą halę, gdzie było około 300 osób. Tutaj warunki są dla nas dużo lepsze, ponieważ mamy oddzielne pokoje. Nasza rodzina składa się z 11 osób i dla dzieci są tutaj na pewno lepsze warunki. Bardzo dziękujemy miastu i przede wszystkim panu prezydentowi za pomoc i wsparcie - mówiła pani Jewko.

- Nie podjęliśmy sami tej decyzji, tylko wojna zmusiła nas do opuszczenia naszego kraju - zaznaczała pani Lubow i relacjonowała: - Nasza droga też była bardzo ciężka i długa. Mam sześcioro dzieci. Jedno z nich, czyli mój syn musiał zostać na Ukrainie razem z moim mężem, i innymi braćmi. Jestem bardzo wdzięczna za pomoc, którą otrzymujemy w Piotrkowie. Uciekamy z Mikołajewa. Z relacji naszych bliskich, z którymi mamy kontakt wiemy, że miasto cały czas jest bombardowane. Bomby spadają na budynki cywilne, mieszkania, szpitale, szkoły. Wszystko jest niszczone - zakończyła z łzami w oczach pani Lubow.